Gdy codzienne obowiązki i klasyczne ogarnianie ogródka pochłaniają każdą wolną chwilę, apetyt na poważną eksploracje cały czas rośnie, nie da się o nim zapomnieć. Najbardziej utrudniają opanowanie „gorączki” obserwacje wojaży eksploracyjnych moich kolegów na pewnej facebookowej grupie. Na szczęście w ostatniej chwili udaje mi się wygospodarować wolną niedzielę. Wybór pada na Jaskinie Siedlecką, którą w zeszły weekend Paweł Sojka wstępnie wyeksplorował. Tym razem w ramach ochrony przyrody przed zbytnim nagromadzeniem spalin, spotykamy się w połowie drogi i na miejsce docieramy jednym samochodem.
Gdy docieramy na miejsce jestem zdumiony obszernością górnego piętra jaskini oraz jej nietuzinkową budową geologiczną. Górne piętro zawaliskowe, dolne rozwinięte na płaszczyźnie ogromnej pochylni o sporym upadzie. Pochylnia wydaje się rozchodzić w dwóch kierunkach, lewa jest całkowicie zasypana. Chyba rzeczywiście to dzieło samego Twardowskiego – przypomnę tutaj ustęp z legendy związanej z powstaniem jaskini:
Z grotą związana jest interesująca legenda, w której głównymi postaciami są Twardowski oraz diabeł. Postacie te wiążą również legendę o jaskini z legendą o pobliskiej Pustyni Siedleckiej. W rejonie tym diabeł ścigać miał Twardowskiego uciekającego na kogucie. Niemal schwycił już szlachcica. Wówczas to otwarły się bramy piekielne, a ogień spalił tutejszą ziemię, zmieniając ją w pustynię. Twardowski jednak w ostatniej chwili uskoczył, ukrywszy się szybko w pobliskiej kępie drzew. Siedział tam, a naśmiewając się z diabła, zakrywał usta, by nie zdradzić swej kryjówki. Wówczas, tłumiąc śmiech… popierdywał w ziemię. Gdy wreszcie wstał, zobaczył, iż znajduje się pod nim dziura, będąca jego dziełem.
Jednak zanim zabierzemy się za główny ciąg, przeglądamy okoliczne skałki, we wschodniej części wzgórza znajduje się nieopisany obiekt będący kiedyś częścią górnego piętra tej jaskini, obecnie zawalonego. Spełnia on przesłanki do nazwania go jaskinią i po oczyszczeniu trzeba będzie go zinwentaryzować. Cofamy się nad główny otwór i rozpoczynamy od eksploracji przodka powyżej górnego piętra jaskini, który wydaje się kontynuować wzdłuż wzgórza. Po kilku metrach jednak prześwit poważnie się zmniejsza i przechodzi w zawalisko. Aby poważnie się tym tematem zająć będzie trzeba oczyścić ten kawałek, kopiąc od góry pod korzeniami dużego drzewa.
Przesuwamy nasze siły na szczyt głównej pochylni i stwierdzamy, że kontynuuje się ona w dwie przeciwne do siebie strony – W stronę B na planie, poprzez częściowo zasypaną pochylnie dostajemy się do salki wypełnionej po sufit rumoszem, raczej nie pochodzenia naturalnego, czasami składającego się z obłych kamieni. Już wiemy, że historia z zasypywaniem jaskini przez miejscowych kamieniami pochodzącymi z oczyszczania pól jest bardzo prawdopodobna. Sala po opróżnieniu ma szanse kontynuować się równolegle do stoku oraz w prawą stronę pod pochylnią wejściową.
Sprawdzamy jeszcze kilka kierunków eksploracji ale nic nie wydaje się tutaj zbyt oczywiste i proste, są oczywiście perspektywy ale czas, który trzeba by na to poświecić był by zbyt duży, dlatego udajemy się do najniższego punktu jaskini, na najdalszy przodek, który tworzy ogromna pochylnia, czasami nawet 10 metrowej szerokości. Na dnie okazuje się, że pochylnia nadal kontynuuje się w dół. Na naszej drodze jest zawalisko, które powstało przez lata staczania się bloków i odłamków skalnych z górnego piętra jaskini. Naszą szansą jest nikły korytarzyk który biegnie prostopadle pod końcem pochylni, w zawalisku.
Po szybkim odgruzowaniu górnej części korytarza przedostajemy się przez pierwszy trudny zacisk i okazuje się, że pod nami jest kolejne piętro i kontynuacja pochylni. Nie możemy rozbierać całego zawaliska bo jak za dużo podbierzemy z prawej to zjedzie na nas cała masa która znajduje się powyżej na końcu pochylni. Przez następną godzinę próbujemy znaleźć obejście rozbierając zawalisko pod nami a gdy to się nie udaje, Paweł postanawia siłowo ubić wypustkę w skale i zaatakować zacisk. Po kilkunastu minutach finalnie udaje się pokonać zacisk i odkryć nowe piętro pod zawaliskiem.
Filmik nagrany bezpośrednio pod odkryciu:
Polewy na ścianach, duża ilość ogromnych grzybków i kilka nacieków dobrze zwiastują w ramach kontynuacji eksploracji w tym miejscu. Scementowane przez polewy wanty świadczą o tym, że Paweł jako pierwszy dotarł do tego miejsca.
Widać wyraźnie 3 możliwe kierunki eksploracji a także kominy idące w górę, niestety niedostateczne oświetlenie mojego telefonu nie pozwoliło na pełne ich pokazanie:
Nowe partie są wyjątkowo ciasne i nie ma tam zbyt wiele miejsca na depozytowanie urobku dlatego aby kontynuować eksploracje w tym miejscu należy poszerzyć 2 zaciski prowadzące do tego miejsca oraz opracować sprawne jego usuwanie na 2 poziomach umiejscowionych bezpośrednio nad sobą. Ekipa składająca się z trzech eksploratorów to absolutne minimum.
Nowe partie obrazuje ten schemat:
Na koniec ciekawostka, podczas przerwy na nawodnienie podczas eksploracji, siedząc pod odpowiednim kątem zauważyłem na ścianie, że stare nacieki w jednym miejscu są obrysowane w postać ptaka, najprawdopodobniej pawia, posiada on nawet wyraźne oko. Poniżej da się także zauważyć coś na kształt konia/jelenia bez głowy. Miejsce gdzie znajdują się owe „malunki” jest o tyle ciekawe, że był to prawdopodobnie łatwo dostępny sufit komory która kiedyś musiała być wygodną duża salą. Technika wydaje się być podobna do tych znanych z francuskich jaskiń. Niestety brak jest obecnie osób, które mogłyby zbadać i ocenić fachowym okiem znalezisko.